Tegoroczna Manifa to właściwie bardzo smutne wydarzenie.
Nie miała w sobie nic z radosnej atmosfery kolorowego marszu.
Zabrakło "nazwisk" - twarzy kampanii.
Zabrakło też zgody w kwestii przeciwko czemu ten protest, każdemu chodziło o coś innego. Odnoszę wrażenie że uczestnicy brali akurat takie transparenty jakie przypadkiem mieli w domach.
Od dawna nie traktuję hasła "feminizm" jako coś poważnego. Przede wszystkim z powodu nieumiejętności mówienia "jednym głosem" przez tak zwane "feministki". Dzisiejsza impreza idealnie potwierdziła mi moje przekonania.
Druga strona medalu jest taka że prawdopodobnie wkurwienie społeczne jest na tyle duże że ludzie wykorzystują każdą okazję do wyjścia na ulicę i powiedzenia co myślą - a to smutne podwójnie.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz